Do wyjazdu na święta zostały 3 dni. Wszędzie czuć było
świąteczną atmosferę i chociaż było to dziwne to wszystkim
wydawało się, że nawet nauczyciele ją poczuli. Od początku
tygodnia spoglądali przychylniejszym okiem na wszelkie nasze
rozkojarzenia. Część uczniów, która zostawała w tym roku w
zamku postanowiła udekorować wszystkie jego korytarze. Cóż
ambicje były olbrzymie, nie ukrywając byłam pełna podziwu dla ich
determinacji. Każdego dnia widziałam coraz więcej porozwieszanych
dekoracji, które muszę przyznać były cudownie wykonane i robiły
wrażenie. 20 grudnia dzień przed naszym powrotem hogwardzkie błonia
przykryła biała pierzynka. Śnieg pokrył wszystkie drzewa z
Zakazanego Lasu i dach chatki Hagrida. Jezioro pokryła gruba tafla
lodu, tworząc tym samym uczniom lodowisko. Ci co zostawali w zamku,
a było ich sporo już zacierali ręce na myśl o wolnym. A Ci co
wracali do domu tak jak ja, sprawdzali czy aby na pewno wszystko
zapakowali do swoich kufrów. Wieczorem siedziałam sobie w Pokoju
Wspólnym na moim ulubionym fotelu stojącym najbliżej kominka, w
którym wesoło trzaskał ogień. Byłam pochłonięta czytaniem
jednej z moich ukochanych powieści, gdy niespodziewanie dostałam
buziaka w policzek. Zaskoczona odwróciłam się w kierunku gościa.
- Czy ty czasami nie
miałeś przygotowywać coś super-hiper-ważnego z Draco?
Blaise uśmiechał
się do mnie, nie przejmując się tym, że właśnie przerwał mi
czytanie. Westchnęłam i włożyłam w odpowiednie miejsce zakładkę,
którą kiedyś dostałam od Harrego.
- Na prawdę
przyszedłeś tylko po to, żeby szczerzyć się jak szalony i
milczeć? - ironiczny ton głosu wypłynął ze mnie naturalnie. To
był skutek spędzania dużej ilości czasu z Draconem. Mimo tego, że
swoich przyjaciół był do rany przyłóż to jednak dla pozostałych
nadal pozostawał dawnym Malfoyem.
- To już nie mogę
się popatrzeć na moją piękną dziewczynę? - jego słodki głosik
sugerował jedno. Miał kłopoty, a skoro mojego brata nadal tu nie
było byłam skora uwierzyć to z nim były one związane.
Westchnęłam cicho i nie zdążyłam chociażby otworzyć ust, gdyż
przerwał mi rozwścieczony ryk.
- ZABINI! TY
PIEPRZONA IMITACJI CZARODZIEJA! NIECH JA CIĘ TYLKO DORWĘ A ZGINIESZ
ŚMIERCIĄ TRAGICZNĄ!
Mój wściekły
braciszek wpadł do pomieszczenia i niczym drapieżnik zaczął się
rozglądać za swoją ofiarą. Niewiele myśląc rzuciłam na mojego
mądrego inaczej chłopaka zaklęcie kameleona. Niespodziewający się
niczego chłopak pisnął cicho. Uśmiechnęłam się lekko, tłumiąc
w sobie śmiech. Bo oto chwilę później w całej swojej okazałości
stanął przede mną Draco Lucjusz Malfoy, wyglądający dosłownie
jak mokra kura. Jego oczy ciskały pioruny, a z szat skapywała woda.
Spoglądałam na niego z czystym zainteresowaniem. Chciałam się
dowiedzieć co też wymyślił ten jełop, którego zwą moim
chłopakiem. Na wyjaśnienia długo nie musiałam czekać.
- Gdzie on jest?
Wiem, że na 90 procent poleciał od razu Ciebie. Bo przecież on
jest taki męski, że musi się chować i bronić moją siostrą.
Zły spoglądał
dookoła mnie mając nadzieje, że Zabini zaraz wyskoczy i powie
,,TUTAJ JESTEM DRACO!”.
- Może najpierw
wytłumaczysz mi co się stało? Wyglądasz jakbyś brał prysznic, a
myślę że jesteś na tyle mądry, żeby nie robić jednak tego na
błoniach w trakcie zimy.
Policzki blondyna
zaczęły nabierać rumieńców, a jego ciało trząść się.
Zastanawiałam się tylko czy z zimna czy ze złości.
- Powiedz mu, że
gdziekolwiek się schowa ja go znajdę i zabiję. Nie zazna spokoju
na tym świecie.
Zaciskając pięści
odwrócił się i zaczął kierować w stronę swojego dormitorium.
Gdy znikł mi z pola widzenia odetchnęłam głęboko. Obok swojego
ucha poczułam ciepły oddech. Niewiele myśląc walnęłam pięścią
w tak jak przypuszczałam nos Zabiniego.
- Ała! Za co to? -
zbolały głos doszedł do moich uszu. Odczarowałam chłopaka i
założyłam ręce pod biust. Spojrzałam na niego krytycznym
spojrzeniem.
- Serio Blaise?
Jeszcze się pytasz? Co mu zrobiłeś?
Diabeł westchnął
i zaczął się rozmasowywać obolały nos.
- No przypuśćmy,
że Draco uczył Alice jeździć na łyżwach i dziwnym trafem, gdy
pokazywał jej obrót nagle pojawiła się pod nim dziura i wpadł do
wody? Uwierzysz, że nagle sama się zrobiła?
- CO ZROBIŁEŚ?!
MASZ PRZEJEBANE! - chwyciłam go za krawat i zmusiłam do spojrzenia
na mnie. - Jak mogłeś mu to zrobić przy Alice. Przecież wiesz,
jak ciężko mu się przemóc do okazywania uczuć i jak się stara
na każdym spotkaniu z nią. Jesteś idiotą Zabini.
Spojrzałam na niego
ze smutkiem i zaczęłam zbierać z fotela swoje rzeczy. Blaise był
w lekkim szoku, że nie podzielałam jego radości na super żart
jaki sprawił mojemu bratu.
- Aniele ja…
Nie dałam mu jednak
dojść do słowa. Pokręciłam przecząco głową i zaczęłam
wspinać się do dormitorium brata. Wiedziałam, że jemu przyda się
bardziej moja obecność, a na głupotę Diabła nic nie poradzę.
Wchodząc do jego pokoju zastałam go jak siedział na łóżku z
pochyloną w dół głową. Westchnęłam cicho. Czułam, że tak
będzie. Bez żadnego słowa usiadłam obok niego i czekałam.
- Zrobiłem z siebie
debila przed Alice. Tak się chwaliłem, że umiem jeździć, że
nauczę ją wszystkie, a tymczasem nie zauważyłem zwykłej dziury.
Merlinie co za wstyd.
Położyłam głowę
na jego ramieniu i objęłam go.
- To nie twoja wina
Draco, że Blaise ma nieraz mózg wielkości ziarenka ryżu. A Alice
na pewno się o ciebie martwi czy wszystko z tobą dobrze. Musiała
być nieźle wystraszona jak nagle pognałeś za Zabinim i ją
zostawiłeś. Powinieneś się z nią spotkać i porozmawiać. Myślę,
że to się wam przyda.
Mówiłam do niego
cicho i spokojnie. Wiedziałam, że mój brat jest perfekcjonistą,
dlatego zły był, że spotkanie nie poszło po jego myśli.
Westchnął cicho i z czułością pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję, że
jesteś.
**
Witajcie. Oto nowy
rozdział i mam taką myśl, żeby zacząć poprawiać to opowiadanie
i poprawione przenieść je na wattpada. Tutaj oczywiście postaram
się częściej (jak na mnie) wrzucać nowości. Chociaż wiem, że
może być ciężko to muszę spróbować. Następny rozdział będzie
dłuższy. Pozdrawiam :)
Warto było czekać na kolejny rozdział, bardzo lubię Twoją historię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam