wtorek, 21 lipca 2020

Rozdział 36 - ,,Bursztynki"

Styczeń przywitał wszystkich dużą warstwą śniegu i mroźnym wiatrem. To właśnie w tym miesiącu miał nastąpić powrót uczniów do szkoły, lecz nie dla wszystkich był on udany. Szczególnie niezadowolony był z niego jeden blond-włosy ślizgon.

*
pov Jessica
Zirytowana przymknęłam oczy, a moje dłonie wylądowały na skroniach. W duszy zaczęłam żałować, że nie usiadłam w przedziale z Harrym.
- Jeśli jeszcze raz kaszlniesz na mnie, to obiecuję ci, że wylądujesz zaraz za tą szybą. - na potwierdzenie moich słów wskazałam na szybę, przy której siedział mój kochany braciszek. Ten tylko wywrócił oczami i zakopał się jeszcze bardziej w swoim zielonym kocyku w jednorożce. Na ten widok zaśmiałam się.
- Nie wiedziałem stary, że prezent od Anioła tak ci się spodoba.
Blaise jak zwykle musiał dodać swoje 3 sykle. Bez tego byłby na pewno chory.
- Śmiejcie się….pewnie, ale w testamencie nic wam nie zapiszę. Możecie się wypchać gumochłony. - wymamrotał zza materiału blondas. Razem z drugim chłopakiem zaczęliśmy chichotać jak opętani. W końcu nie od dziś wiadomo, że chory mężczyzna to umierający mężczyzna. A biorąc pod uwagę, że jest nim Draco to dodatkowo włącza mu się syndrom małego dziecka. Przez resztę drogi mój brat grzecznie spał pod swoim jak to powiedział ,,bardzo męskim kocem”, a ja razem z Blaisem grałam w ,,To co widzę jest…?”. Musieliśmy bardzo uważać, aby nie obudzić Smoka, gdyż wszyscy wiedzą, że to jest najstraszliwsza zbrodnia z możliwych i za to powinno się iść do Azkabanu. A przynajmniej tak twierdzi Malfoy Junior, którego słowa są rzeczą świętą. Czy ktoś czuje mój sarkazm? Podróż pociągiem minęła dość szybko. Zadowolona wysiadłam z przedziału i zaczęłam kierować się w stronę powozów. Chłopaki szli kawałek za mną, a Draco jak to Draco marudził pod nosem, jaki to on jest biedny i pokrzywdzony. Parsknęłam śmiechem pod nosem, kiedy usłyszałam jak mówi, że nikt go nie kocha. Trzeba mu znaleźć dziewczynę. A dokładniej mówiąc trzeba go umówić na prawdziwą randkę z Alice. Widziałam jak po kryjomu całą przerwę wymieniał z nią listy. Widziałam jego mały uśmiech, kiedy czytał wiadomości od niej chociaż myślał, że nikt nie patrzy. Z uśmiechem odwróciłam się w jego stronę. Nawet teraz owinięty w swój koc po kryjomu szukał jej w tłumie. I niech mi ktoś powie, że on nie jest uroczy.

*
pov Draco
Kto na Merlina wymyślił taką porę roku jaką jest zima? Nienawidzę być chorym, a to wszystko przez nią, na pewno nie przez moje sylwestrowe pływanie w basenie. Co to to nie. Przecież wtedy było ciepło. W końcu piłem ognistą whisky, więc buchał ode mnie ogień. Merlinie ty stary pierniku dlaczego pokarałeś mnie czymś tak okrutnym jak choroba? Cały czas czuję jakby stado mrówek po mnie chodziło. Mam nadzieję tylko, że to nie żadne pchły. Na samą myśl o nich moje dreszcze się wzmogły. Ukrywałem się przed zimnym wiatrem i dzielnie maszerowałem za moją siostrą, która nic nie robiła sobie z tego w jakim stanie jestem. Halo?! No przecież ja tu już jestem jedną nogą na tamtym świecie. Zrezygnowany wypuściłem powietrze. Nieświadomie mój wzrok zaczął szukać pewnej czarnowłosej krukonki. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Westchnąłem ciężko. Myślami zacząłem wspominać nasze pierwsze spotkanie.

Jak zwykle rano miałem za mało czasu. Jeszcze, żeby było gorzej nie mogłem znaleźć swojego krawatu. Oczyma wyobraźni już widziałem minę McGonagall, która odejmuje mojemu domowi punkty. W biegu złapałem torbę i zacząłem wiązać krawat, który dziwnym trafem znalazłem w bucie. Biegiem rzuciłem się w kierunku sali do transmutacji, byłem już na ostatnim zakręcie, kiedy nagle poczułem jak coś się ode mnie odbija. Spojrzałem w dół, gdzie na podłodze zauważyłem drobną, czarnowłosą krukonkę. Spojrzałem szybko na zegarek i widząc, że już i tak jestem spóźniony postanowiłem pomóc jej pozbierać porozrzucane książki.
- Przepraszam nie chciałem na ciebie wpaść, ale śpieszyłem się na transmutację.
Nie chciałem wyjść na gbura, dziwnym trafem ta dziewczyna wydawała mi się inna niż wszystkie. Krukonka spojrzała na mnie swoimi oczami i dopiero teraz dostrzegłem, że mienią się one jak małe bursztynki. Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Nic się nie stało, mogłam uważać, ale ta piramida książek skutecznie zasłaniała mi widok. - Dziewczyna zaśmiała się i machnęła ręką pokazując pokaźną liczbę książek. - Profesor Flitwick poprosił mnie o przyniesienie ich z biblioteki. Nie przewidziałam, że będzie ich aż tyle.
Pokiwałem ze zrozumieniem głową. Flitwick często miał dziwaczne pomysły lub wysyłał kogoś do biblioteki po te ,,mądre” przedmioty. Kiedy udało nam się ułożyć książki na kupce. Podnieśliśmy się i spojrzeliśmy na siebie. Oczy czarnowłosej mieniły się w ostatnich promieniach jesiennego słońca. Poczułem ciepło rozchodzące się w okolicach brzucha. Niewiele myśląc złapałem wszystkie książki i uniosłem je do góry. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.
- Jestem Draco. - powiedziałem z uśmiechem i spojrzałem na nią.
- Alice. Mam na imię Alice.
Mój uśmiech poszerzył się o ile to możliwe.
- No to prowadź Alice. Nie mogę pozwolić na to by dama dźwigała takie ciężary.
Krukonka zaśmiała się i zaczęła iść w kierunku sali od zaklęć. Podbiegłem do niej i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. W końcu jedna nieobecność przecież nikomu nie zaszkodzi prawda?

Na samą myśl o tym dniu zaczynało robić mi się ciepło. Dziewczyna w dość szybkim czasie zaczęła chodzić po mojej głowie, nie chcąc z niej wyjść. Każde nasze kolejne spotkanie było zaplanowane. Wiedziałem jakie ma zajęcia, kiedy ma przerwy. Znałem jej ulubione miejsca. Próbowałem pokazać się z jej jak najlepszej strony. Chciałem, żeby poznawała prawdziwego mnie, a nie obraz wykreowany dla 99% uczniów Hogwartu. Wchodząc do Wielkiej Sali zauważyłem ją siedzącą przy stole krukonów. Wyczuła mój wzrok i uśmiechnęła się do mnie. Próbowałem odwzajemnić go, ale nim zdążyłem cokolwiek zrobić kichnąłem głośno. Dziewczyna zaśmiała się i wróciła do rozmowy z koleżanką. Nie ma to jak zrobić dobre wrażenie.

*


Uczniowie siedzący w Wielkiej Sali gawędzili wesoło. Cieszyli się na widok swoich znajomych, wymieniali się świątecznymi przeżyciami. Nikt nie spodziewał się tego co nastąpi za kilka dni. Nikt nie był przygotowany na to, że śnieg zmieni swoją barwę. Z białej na czerwoną. 

******
1/5
Coraz bliżej końca Kochani.
Jestem coraz bliżej końca i właśnie teraz w trakcie wakacji zamierzam poprawić i zmienić trochę opowiadanie. Spodziewajcie się lepszej jakości tego opowiadania!
Nox
Mania