czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 26 - ,,HA ! Fred czy ty czujesz że rymujesz ?"

Rozdział 26
Widziałem ją jak bawiła się na dyskotece. Widziałem jej święcące radością oczy. Kiedyś świeciły tak w naszym towarzystwie. W towarzystwie gryfonów a nie śligonów. Wspomnienia z wczorajszej nocy dręczyły mój umysł. Wiedziałem, że źle postępuję milcząc, lecz nie potrafiłem naprawić swoich błędów. Siedziałem na wieży astronomicznej po raz kolejny. W ostatnim czasie to tutaj znajdowałem spokój. To tutaj potrafiłem dojść do siebie po dniu pełnym przeżyć. Moje zielone tęczówki spoglądały na Zakazany Las. Wiatr bawił się moimi włosami co chwila spędzając je na moje czoło. Nie wiem ile tak siedziałem. Dzisiaj była sobota dzień wolny. Nie było jeszcze nawet pory obiadu. Domyślałem się, że większość osób jeszcze śpi i leczy kaca. W pewnym momencie usłyszałem odgłos kroków, który z każdą chwilą nabierał na sile. Spojrzałem w kierunku drzwi kiedy ktoś je otworzył. Przez nie weszła śliczna, niebieskooka blondynka. 
- Emm... Cześć. - powiedziałem zwracając tym samym na siebie jej uwagę. W momencie gdy usłyszała mój głos zatrzymała się i spojrzała na mnie. Zobaczyłem coś czego nigdy się nie spodziewałem. Zobaczyłem olbrzymią tęsknotę, ból i smutek. Jej oczy zaszły łzami widziałem to mimo, że po kilku sekundach ona odwróciła głowę.
- Witaj Harry. - jej cichy szept był teraz tak słaby. Od sytuacji na Pokątnej nie rozmawialiśmy, wymienialiśmy czasami może i przez przypadek kilka spojrzeń.
- Miona ja...
- Mam na imię Jessica zapomniałeś? - powiedziała z nutką ironii i rozbawienia w głosie. Spojrzałem na nią zaskoczony, ale uśmiechnąłem się lekko.
- Wybacz... nadal nie mogę się przyzwyczaić, że moja najlepsza przyjaciółka zmieniła imię na tak baaaaardzo dostojne. - zaśmiała się, lecz po chwili spoważniała. Spojrzała na mnie uważnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Czy ty... czy ty nazwałeś mnie swoją przyjaciółką ? - zapytała po cichu jakby bojąc się, że ktoś jeszcze może to usłyszeć. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Dla mnie było to przecież oczywiste. Uśmiechnąłem się do niej z pobłażaniem.
- Przecież ty zawsze będziesz moją małą siostrzyczką, moją małą, zębatą Mioną nie zależnie od tego jakie masz teraz nazwisko zawsze będziesz mi bliska Jessico. - powiedziałem z czułością jakbym tłumaczył coś małej dziewczynce. I w tym momencie właśnie to zauważyłem. Jessica właśnie nią była. Była właśnie taką małą zagubioną dziewczynką nie mogącą znaleźć sobie miejsca w tym świecie. Wiatr z Zakazanego Lasu jakby ustał, promienie słońca natomiast intensywniej rozświetlały pomieszczenie. Dziewczyna wpatrywała się we mnie z lekkim szokiem, jej oczy na nowo zaszły łzami. Niewiele myśląc podszedłem do niej i przytuliłem, a ona ufnie wtuliła się we mnie.Czułem się jak dawniej, czułem się wspaniale.
- No to teraz opowiadaj starszemu bratu co się działo przez ten czas, kiedy on był palantem i Cię zostawił.

*

Przesiedzieliśmy z Harrym na wieży, aż 4 godziny. Naszych rozmów nie byłoby końca gdyby nie fakt, że zrobiliśmy się głodni. Pożegnaliśmy się obiecując sobie, że teraz będziemy częściej rozmawiać, ale zachowamy to w tajemnicy. Jako pierwsza wyszłam z wieży i zaczęłam się kierować w stronę Wielkiej Sali. Jednak nie było mi dane dojść do niej spokojnie. Mijając już któryś z kolei obraz na 5 piętrze zauważyłam najmniej lubianą w tym momencie przeze mnie osobę. Ronald Weasley uśmiechał się w moją stronę szyderczo z czego zdawałam sobie sprawę, czułam jak powietrze gęstnieje. Wiedziałam, że nadchodzi tak zwany wybuch. Nie tylko ja to przeczuwałam. Uczniowie będący na korytarzu stanęli pod ścianami dając nam wolne miejsce i przypatrywali nam się z zaciekawieniem. Westchnęłam. Mogłam dzisiejszego poranka zostać w pokoju.
- No proszę, proszę blondyna bez swoich dwóch napakowanych tandetnie ochroniarzy. Nie boisz się chodzić sama po Hogwarcie, że ktoś może zrobić Ci krzywdę? - zapytał się mnie uśmiechając się bezczelnie.
- No proszę ruda łasica, bez ...w sumie ty zawsze jesteś sam więc pewnie jesteś przyzwyczajony do swojego własnego fetoru. - powiedziałam z jadem, który każdy głupi by wyczuł. Słyszałam jak jakiś chłopak się zaśmiał. Uśmiechnęłam się lekko.
- Ty wredna, mała szma....
- Radzę... 
- Ci ...
- Tego...
- Nie ...
- Kończyć...
- Bo ...
- Może...
- Się ...
- To ...
- Dla ...
- Ciebie... 
- Źle ...
- Skończyć. - zakończyły razem dwie rudowłose postacie znikąd pojawiające się za Ronaldem.
- HA ! Fred czy ty czujesz że rymujesz ? - zapytał się jeden drugiego. Zaśmiałam się na jego słowa. Chłopcy zawsze wiedzieli jak rozbawić towarzystwo.
- Co wy tu robicie ? - zapytał się z niedowierzaniem Ronald. W sumie ja też byłam tego ciekawa, wkońcu nie dostałam jeszcze swojej paczki. 
- A wpadliśmy w odwiedziny... 
- Wybaczcie, ale ja nie mam teraz czasu, może Ginny...
- W odwiedziny do Jessicy - zakończył Fred z triumfem wpatrując się w szok wymalowany na twarzy najmłodszego Weasley'a. George puścił mi oczko i podszedł do mnie składając na moim policzku buziaka. Zaśmiałam się wesoło. 
- Na mózg wam padło? Przecież to zdrajczyni! - na te słowa miałam ochotę rozszarpać tą rudą łasicę na strzępy, lecz niestety ubiegł mnie Fred. Rudy powalił swojego brata jednym zaklęciem dodatkowo przez przypadek zsuwając mu spodnie tak że było widać jego białe majty w żyrafy. Ahh sama słodycz po prostu. Zaczęłam śmiać się cicho pod nosem, za to moi wybawcy śmiali się na głos wraz z resztą uczniów.
- Mam nadzieję, że to nauczy Cię wypowiadać się z szacunkiem o młodych damach. - powiedział jeszcze bliźniak i podbiegł do nas składając na moim czole buziaka. Zaśmiałam się szczerze i przytuliłam bliźniaków do siebie. Razem udaliśmy się na obiad cicho zaśmiewając się z całej sytuacji.

*

Wiadomość o incydencie z Ronaldem obiegła cały Hogwart jeszcze w czasie obiadu. Szokiem dla wszystkich było to kto był spracą a w sumie kim byli sprawcy złego humoru gryfona. Nie mniejszym szokiem okazała się sytuacja kiedy to dwaj byli gryfoni udali się ze mną do mojego stołu i razem ze mną zjedli obiad rozmawiając przy tym wesoło z Draco i Blaise'm który jedną ręką obejmował mnie w pasie. Właśnie bliźniacy opowiadali nam, że moja paczka leży bezpiecznie już w moim dormitorium. Wyjaśniali nam co w niej się znajduje, jakie ma to skutki.
- WEASLEY ! - krzyk McGonagall rozniósł się po całej Wielkiej Sali. Wszyscy wpatrywali się z szokiem w nauczycielkę transmutacji, bo niecodziennie widzi się ją w żółtych piórach.
- Eeee... który ? - zapytał się inteligentnie swojej opiekunki najodważniejszy z odważnych i mężnych gryfonów czyli Harry Potter. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że na sali siedzi aż CZTERECH Weasley'ów. Ale heca. Widziałam jak nauczycielka gromi mojego przyjaciela wzrokiem.
- No jak to który. RONALDZIE WEASLEY masz przechlapane. Zapraszam do gabinetu. - i zszokowany rudzielec podążył za rozwścieczoną profesorką. Gdy tylko drzwi za nimi się zamknęły, bliźniacy roześmiali się wesoło i przybili sobie piątki.
- No nie mówcie mi, że to wy... - powiedział z szokiem mój braciszek. Ślizgoni wpatrywali się w bliźniaków z wyczekiwaniem. 
- Ah.... jak to dobrze jest mieć kontakty z Irytkiem. - rzekł tylko George i na nowo wraz z bratem zaczęli się śmiać.
- Żeby tak własnego brata wkopać. Szacunek chłopaki. - powiedział do nich Diabeł.
- No co? Należało mu się po akcji z Jessicą. -powiedział oburzonym tonem Fred, a ja w tym momencie miałam ochotę go uderzyć. Poczułam jak mój chłopak mocniej mnie obejmuje. 
- Co ten łasica zrobił? - pytanie mojego brata aż biło chłodem. Bliźniacy spojrzeli na mnie przepraszająco. To chyba miało się nie wydać. Westchnęłam.
- Skoro zaczeliście już mówić to skończcie. Ale jak oni - tu wskazałam palcami na Diabła i Smoka- coś odwalą to wy za to odpowiadacie. 
- DOBRA - stwierdzili radośnie rudowłosi a ja się załamałam.  I tak zaczęło się opowiadanie o wspaniałym incydencie.

*

Siedzieliśmy właśnie z Blaisem nad jeziorem. Wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce rozmawiając wesoło. Aż 2 godziny zajęło mi uspokajanie ich po tym jak dowiedzieli się co takiego powiedział na mnie Ronald. Wtuliłam się mocniej w Zabiniego. Byłam szczęśliwa.
- Kocham Cię Aniele.


*************************************
Mamy kolejny rozdział. Pisany na komputerze kuzyna. Nie ogarniam tu klawiatury więc wybaczcie błędy.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)
Do następnego :)
+ Zapraszam na ten blog Para w Gryffindorze  bo ostatnie rodziały opowiadania o Fremione piszę i liczyłabym na jakieś komentarze ! :)

9 komentarzy:

  1. Hah :D
    Jaki Ron...Boże... wszyscy stawiają go w złym świetle... Jak on może?... Za to go nie lubię!
    Rozdział fajny ^^
    Bliźniacy jak zawsze coś muszą zrobić, bo to by było nie w ich stylu, nie poinformować Hogwartu, że przyszli <3333333<33333
    Było 1 niedomówienie "Wybacz... nadal nie mogę się przyzwyczaić, że moja najlepsza zmieniła [...]"-tam chyba brakuje przyjaciółka, tak?
    Fajnie!!!!!!!!!!!!!! Masz dar do pisania :D
    Weny, do następnego rozdziału ;**
    ~Rain (Paulina)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana to było świetne, ja jakoś nie przepadam za Ronem, i dobrze mu tak :) za to bliźniaków kocham, przy nich nie da się nudzić :)
    Fajnie, że nowy rozdział :)
    Wena życzę i czekam na więcej :)
    alex

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest super, tylko proszę uważaj na język.. Jeśli byś pisała książkę, też byś się tak wyrażała? To jedyne moje zastrzeżenie
    Pozdrawiam i zzapraszam na mojego bloga (;

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nowy bardzo długo czekam :'(

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny .... Niemego się już doczekać następnego rozdziału ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo długo już czekam na następny rozdział i nie mogę się już doczekać .

    OdpowiedzUsuń
  7. To urocze, że bliźniacy pojawili się w Hogwarcie. Bardzo urocze jest to, że potraktowali tak miło swojego braciszka. ^^
    Boże, uwielbiam Cię.
    -nie lubisz Rona
    -wspaniale piszesz
    -jesteś idealna:)
    Buziaki,
    -ceilene

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nowy ? cuuuudownie piszesz uwielbiam

    OdpowiedzUsuń